Forum Zaufaj.pl Strona Główna

Potrzebuje pomocy!

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Zaufaj.pl Strona Główna -> Ja i Bóg (nie wymaga rejestracji)
Autor Wiadomość
Anecznik
Gość





PostWysłany: Czw 0:59, 04 Gru 2008    Temat postu: Potrzebuje pomocy!

Sytuacja jest bardzo skomplikowana, nie daje sobie już z tym rady,ciesze sie,że Duch święty natchnął mnie bym przedstawiła swój problem na forum.


Mam na imię Ania, lat 20.
Jako małe dziecko nie zaznałam prawdziwej miłości od rodziców, w sumie to prawie nigdy nie rozmawiali ze mną,tak często czułam się rzeczą do spełniania ich żądań. . .
Obrałam sobie rolę-by mnie zauważyli-jako błazenek, w dodatku od małego byłam bardzo religijna. Wypierałam negatywne emocje,bo myślałam, że czuć gniew to grzech. . . od małego hamowałam chęć kłótni w sobie ( z różnym skutkiem). Trwałam przy Bogu silnie, tylko, że z tego wszystkiego rozwinęła sie choroba sieroca, nerwica natręctw, od małego mam problem ze skrupułami, ale odkąd od ok. 2 lat postanowiłam zostać świętą, całe te problemy skoncentrowały sie na religijności, jeden wielki ból i rozrywanie serca. . .

Pomocą u skrupulatów jest stały spowiednik (ja wciąż szukam), szukam też kierownika duchowego, na razie miernym efektem.

Tak bardzo chciałam chodzić codziennie do Komunii Św. , zaczęłam przystępować do Spowiedzi Św. co ok. 3 dni, wiem to wariactwo, ale myśli bluźniercze, nieczyste, które mnie nachodziły uważałam za grzech ciężki, nic nie dawało odganianie ich, nie wiedziałam czy moje chwilowe zaakceptowanie nie było grzechem ciężkim itd, jedna nie kończąca się pętla. . . Studiuje w Krakowie, nie było problemu ze Spowiedzią Św. tu jest tysiące księży. . . Z czasem szatan zaczął wygrywać, ja tak unikającą grzechu, zaczęłam coraz bardziej pozwalać sobie na uwolnienie swoich emocji kosztem osób trzecich, coraz mniej czułam Bożą obecność w mojej duszy, pozwoliłam sobie na trwanie wręcz w nienawiści do Boga, bluźnierstwa były coraz częściej aktem woli . . . Czasem miałam taki "zryw"; koniec ze złem, chcę być znowu całym swym sercem przy Bogu. . . Najgorsze jest to , że czułam, że już nigdy nie doświadczę tak wielkiej zażyłości z Bogiem jak wtedy, gdy miałam tak czyste serce, pamiętam jak raz tak silnie czułam, że Pan Jezus stoi przy mnie, wymknęłam się wtedy od ludzi, by odmówić Koronkę do Bożego Miłosierdzia, bo było ok. 15. . .


Ostatnio-wczoraj-rozmawiałam z księdzem- psychologiem. Nie chciał sie zgodzić na stałe spowiednictwo, przedstawił mi cale moje zmagania religijne jako przerzucenie problemów emocjonalnych na religię, chęć poszukiwania kontaktu z człowiekiem, z mężczyzną, zażycia bliskości emocjonalnej z kimś, chęć posłużenia sie kimś- jak przedmiotem- by choć trochę zaspokoić ten nieustający głód miłości. . . Ksiądz przedstawił chodzenie do Spowiedzi Św. jako szukanie ulgi, stwierdził, że może nawet takie Spowiedzi Św. są świętokradzkie, że powinnam chodzić do Spowiedzi raz do roku. . . na moje rozpaczliwe pytanie dotyczące myśli, nie rozeznawszy dobrze jak to wygląda, powiedział, że na pewno nie mam grzechu ciężkiego, że do tego trzeba woli ( przemknęło mi wtedy przez myśl, że miałam w niektórych sytuacjach wolę obrazy Boga, ludzi i obraziłam), ksiądz powiedział, że on sam w ogóle zastanawia się czy ktoś jest w stanie popełnić myślami grzech ciężki. . . powiedział , że Pan Jezus chce bym przystąpiła do Komunii Św. , do Spowiedzi nie doszło wszystko to toczyło sie tylko w rozmowie w cztery oczy.

Byłam u Komunii Św. , wieczorem naszedł mnie gniew, nienawiść do Boga,
dąsałam sie na Niego Crying or Very sad , bluźniłam i pozwalałam latać myślom nieczystym po głowie Crying or Very sad Crying or Very sad Crying or Very sad . . . bo skoro to nie jest grzech ciężki . . .

Dziś poszłam na Mszę Św. , nie mogłam tego Bogu zrobić by Go obrazić jeszcze Komunia Św.




A teraz sedno sprawy. . . chcę pójść do Spowiedzi Św. , wyznać grzechy i zacząć wszystko od nowa. . . już wiem, że muszę iść do psychologa na psychoterapię, bo bez tego ani rusz. Ale jakoś nie chce mi sie wierzyć, że mam iść za radą tamtego księdza, który powiedział, żeby chodzić do Spowiedzi tak rzadko (dla mnie chodzenie raz na miesiąc to byłoby bohaterstwo, a poza tym boję się, że się za bardzo do grzechów przyzwyczaję), uważam, że każdy człowiek ze swojej natury szuka kontaktu, bo jest istotą społeczną, a tym bardziej ktoś kto ma w doświadczeniu ból odrzucenia! Tylko boje sie, że poprzez to nie powinnam szukać kierownika duchowego, stałego spowiednika. Ksiądz stwierdził, że powinnam uleczyć emocje ( Tylko czy one będą kiedykolwiek uleczone? Wątpię. . . ), a wówczas problemy religijne same sie rozwiążą, przestane zrzucać odpowiedzialność na innych. Tylko, że tak ja sama mam "postępować" w swojej religijności? Potrzebuje mistrza duchowego, który mi pomoże wspiąć się na wyżyny duchowości. I jeszcze jedno mnie martwi, jeśli te myśli nie są grzechem ciężkim to pójście do Spowiedzi Św. będzie niczym innym jak zaspokojeniem swojej emocjonalnej potrzeby, brakiem ufności w to, że Pan Jezus odpuszcza grzechy lekkie( jak takie wstrętne myśli można nazwać lekkimi?! ) Crying or Very sad , ale mimo to czy to coś złego, że człowiek potrzebuje otrzymać rozgrzeszenie, bo chce zacząć wszystko od nowa, chce uspokoić sumienie, chce mieć ten gest odpuszczenia przed oczami w konfesjonale. Boje sie, że ta spowiedź będzie nieważna. . .


Długie to było Rolling Eyes Proszę o potraktowanie tego na serio, a nie zbycie mnie dwoma zdaniami w stylu: " Będzie dobrze"
Powrót do góry
Kicy
Ksiądz Moderator


Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 176
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 23:30, 04 Gru 2008    Temat postu:

He he. No cóż. Mam pokusę, żeby zbyć to słowami będzie dobrze Wink

A tak na serio, to sprawa nie jest na pewno taka prosta, by można ją było załatwić przez jeden nawet bardzo długi post.

Może najpierw zacytuję co uważam, za dobre i prawdziwe w wypowiedzi tego księdza. A potem, z czym się nie zgadzam i raczej nie jest to zgodne z nauczaniem Kościoła (niestety tak jak są ludzie lepsi i gorsi, tak i jest wśród księży. I wcale nie twierdzę przy tym, że ja do tych lepszych należę, a Twój rozmówca do gorszych)

No więc najpierw to z czym raczej się zgadzam:
"przedstawił mi całe moje zmagania religijne jako przerzucenie problemów emocjonalnych na religię" jedyna uwaga, to raczej nie całe zmagania, ale na pewno spora część.
"Ksiądz przedstawił chodzenie do Spowiedzi Św. jako szukanie ulgi" Tylko, że gdzie mamy szukać ulgi jak nie w Sakramentach? A Spowiedź jest najlepszym i najmocniejszym egzorcyzmem.
"chęć posłużenia się kimś- jak przedmiotem- by choć trochę zaspokoić ten nieustający głód miłości." Myślę, że to raczej nie prawda, a jeśli już to raczej podświadomie. Czyli tak naprawdę nie ma w tym grzechu. Trzeba to sobie uświadomić, czy chcesz kogoś dlatego, bo Tobie jest źle i tylko dlatego, czy raczej chcesz dla innych dobra. Spokojnie nie ma się co obwiniać.
Dlaczego się nie chciał zgodzić na bycie stałym spowiednikiem? Może nie miał czasu, a może mu się nie chciało? A może jakieś inne powody. Trudno powiedzieć.
I tu się nie zgadzam z nim:
"może nawet takie Spowiedzi Św. są świętokradzkie, że powinnam chodzić do Spowiedzi raz do roku" Na pewno nie są świętokradzkie, bo aby takimi były musi być zła intencja, np. świadome zatajenie grzechu. Nie można nieświadomie popełnić świętokradztwa. A do spowiedzi skrupulat może iść najczęściej raz na tydzień, a nie raz na rok. Ale o tym będzie dalej.
"ksiądz powiedział, że on sam w ogóle zastanawia się czy ktoś jest w stanie popełnić myślami grzech ciężki." Oczywiście, że jest w stanie. Myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem. Planowanie zabójstwa jest też grzechem ciężkim, a odbywa się zazwyczaj w myślach i nie musi być zrealizowane.

Teraz co do Ciebie. To wcale nie wariactwo chodzić co 3 dni do spowiedzi. Byli święci, którzy chodzili nawet codziennie. Ale trzeba uważać przy sumieniu skrupulatnym, kiedy nie jesteś pewna czy jest grzech. Zazwyczaj w wątpliwości należy sobie rozstrzygać na swoją korzyść. Innymi słowy, grzech ciężki jest czymś tak poważnym, że nie ma się wątpliwości jak się go popełni. Skrupulatom zaleca się chodzić nie częściej niż raz w tygodniu. Ale czy Ty na pewno masz sumienie skrupulatne? Aby popełnić grzech ciężki trzeba świadomie i dobrowolnie przekroczyć przykazania w rzeczy ważnej. I można to uczynić myślą, mową, uczynkiem lub zaniedbaniem.

Może Ci pomóc cytat z jednego z forów:
"Dla zdrowego odejście od konfesjonału jest połączone z radością - dla skrupulanta dopiero teraz zaczyna się udręka, czy aby na pewno wszystko powiedział, i czy to, czego nie powiedział, nie jest przypadkiem grzechem ciężkim, którego "zatajenie" (piszę w cudzysłowie, bo żeby grzech zataić, trzeba chcieć to zrobić) jest nowym grzechem ciężkim i tak w kółko. Rzeczywiście, tak jak Ksiądz mówi, trzeba pilnować, żeby chodzili do spowiedzi nie częściej niż raz na tydzień, bo spowiadaliby się codziennie i po miesiącu wszystkich spowiedników w okolicy trzeba by odwieźć do Kobierzyna. Ktoś mądry kiedyś napisał, że skrupulactwo rodzi się z chęci samodzielnego poradzenia sobie z własnymi grzechami. Z postawy "a ja się zawziąłem i będę idealny, i na niczym mnie, Panie Boże, nie złapiesz". Z wizji Boga jako policmajstra, czyhającego na każde potknięcie, szczególnie nieświadome...
Można by powiedzieć na pierwszy rzut oka, że skrupulant to człowiek pokorny, bo uważa siebie za wielkiego grzesznika. Tymczasem takie myślenie rodzi się właśnie z braku pokory. Czasem wręcz z wielkiej pychy..."

W człowieku działają trzy siły-głosy. Dobrego ducha, złego ducha i głos Twojego sumienia/rozumu. I u ludzi z dobrze ukształtowanym sumieniem głos dobrego ducha i głos sumienia są prawie zgodne. Te myśli, które Ci przychodzą na pewno są od złego ducha. I dopóki się na nie, nie zgadzasz dopóty nie masz żadnego grzechu, nawet lekkiego. Trzeba wtedy działać Agere Contra. Jest w innych postach o tym. Poczytaj o tej zasadzie.

Do spowiedzi oczywiście idź. I módl się o dobrego spowiednika i za spowiednika. A mogą Ci pomóc rekolekcje zamknięte z indywidualnym prowadzeniem. Są takie w Krakowie u Salwatorianów lub w Zakopanym u Jezuitów. Napisz do nich lub zadzwoń powinni Ci pomóc rozeznać, czy w Twojej sytuacji warto pojechać.

I najważniejsze. Zakładaj sobie małe cele do realizacji. Małe i możliwe do szybkiego wcielenia w życie. A świętość sama przyjdzie. Nie rób w ten sposób, że masz olbrzymie pragnienia, a jednocześnie bardzo niską samoocenę. Musisz najpierw zaakceptować i pokochać siebie taką jaką jesteś. To najważniejsze choć trudne. A potem dopiero dalej.
Święci dostrzegali w sobie nie tylko grzechy i zło, ale dostrzegali też bardzo dużo dobrych cech i dziękowali za nie Bogu. I to wcale nie była pycha. Po prostu trzeba Ci zintegrowania własnej osobowości. Mniej ulegania emocjom i stanom uczuciowym. Uczucia, emocje to tylko znaki, i nie wolno nam tylko pod ich wpływem postępować. Trzeba je brać pod uwagę, ale decydować niezależnie od nich i nie pod ich wpływem.
Pozdrawiam ciepło xpk.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    Zobacz poprzedni temat : Zobacz następny temat  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Zaufaj.pl Strona Główna -> Ja i Bóg (nie wymaga rejestracji) Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin