|
|
Autor |
Wiadomość |
ufajaca w Boże Miłosierdz
Gość
|
Wysłany: Czw 15:06, 24 Kwi 2008 Temat postu: JAK ZAUFAC? |
|
|
JESTEM OSOBĄ DOŚĆ MŁODĄ, mam 24 lata. Zyję teraz w próżni, nie widzę sensu niczego, zaczęło to sie ponad roku temu. Zauważylam ze nie potrafie się już modlić tak jak kiedys prosić i dziękować Bogu za pewne rzeczy. Rozstalam sie z chlopakiem , bylam z nim 5 lat, poczatek rozpadu naszego zwiazku mial miejsce jak nie mialam czasu bo albo musialam zarabiać pieniadze na korepetycjach i prowadzic badania do pracy mgr, On zadal sie z imprezującym towarzystwem. Trwało to niecałe pol roku. Gdy obroniłam sie spostrzeglam ze nie jest to ten sam człowiek, zrobił się bezwzględny i kłamał cały czas, gdy chciałam porozmawiać był wiecznie zmeczony bo jednak imprezy wyczerpują. Ja zawsze starałam sie go nakłaniać do dobrych rzeczy i przez tyle lat mi sie udawało. A w tamtym czasie rzezcy ktore proponowałąm wydawały mu sie nudne, nie logiczne i nie ekonomiczne zludzkiego punktu widzenia. Stał sie typowym czlowiekiem patrzacym na własną wygode. Nawał pracy i tamta sytuacja ciagnei sie moj stan rozdarcia juz prawie rok. Zaczelam sie modlić prawdziwie tak z glebi serca, ale im bardziej sie modle tym coraz gorszych rzeczy sie dowiaduje np. ze ma nową "imprezową, wyzwoloną" dziewczyne, ktora bezwzglednie juz w okresie jak pisalam prace uzmyslawiala mu ze ja go ograniczam swoimi moralami i wiele innych sytuacji, w których dobroć i chec pomocy dla drugiego czlowieka jest zamieniona na wykorzystanie i nikt tego nie docenia. Do tej pory nie porozmawiałam z nim szczerze, bo go na to nie stać. Przezraza mnie zło jakie jeden czlowiek moze wyrzadzić drugiemu. A kazdy wmawia mi ze sa gorsze rzeczy ze nalezy przejść obojętnie.Czy tak jest dobrze??Czy moja modlitwa nic nie znaczy, modle sie za siebie aby powrocil wew. spokoj jak i za chlopaka by otrząsnął sie? Czy powiam z jedej strony mysle sobie"proście a bedzie wam dane" a z drugiej im wiecej sie modle i pracuje nad soba jest jeszcze gozej...Nie mam po prostu na to siły już? Czy Bog nie widzi ze sie mecze fizycznie i psychicznie z tym wszystkim...Czy to jest egoizm człowieka,że pragnie tego wszystkiego?Czy egoizmem jest to ze stralam sie nauczyc chlopaka prawdziwego i uczciwego sposobu zycia a teraz to ja cierpie bo przestrzegalam jakis wartości a mu jest dobrze bo sie niczym nie przejmuje. Na propozycje szczerej rozmowy taka sie po tylu latach chyba nalezy odpowiada ze nie ma to sensu ze co mial powiedziec powiedział. Wiem Bog jest cierpliwy i sprawiedliwy, ale ja jestem zmeczona juz tą cała sytuacja i tym ze jestem bezsilna oddaję sie w rece Boga a on nie pomaga mi. Czuej sie jak w jakies pustej przestrzeni z ktorej nie ma wyjscia. Czasem sadze ze Boga nie ma bo patrzy na to wszystko i nic nie robi?nadchodza mnie takei mysli, nie umiem im przeciwdziałać. jak patrze na to wszystko staram się ufać Bogu ale fizycznie i psychicznie nie mam już siły. Czuje sie jak liść na wietrze albo Bog mnie pchnei w dobrym kieruku albo nie ja nei mam siły manewrować sobą. A na wiatr Bozy nie mogę sie doczekać i tkwie w ogromnym rozdarciu.Prosze o jaki kolwiek drogowskaz co czynić? Co przyniesie ulge, da wew spokoj. Jak zyć gdy zewszą otaczają Cie nie koniecznie uczciwi ludzie?
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
xStaszko
Ksiądz Moderator
Dołączył: 25 Wrz 2006
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 21 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 11:22, 08 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
JMJ (+)
Drogi, którymi przychodzi ludziom kroczyć, bywają tak trudne, tak wymagające, że sami się dziwimy, prawda?
O modlitwie. Być może staje się tak, jak to pisał święty Paweł, że kiedyś podawał swoim przyjaciołom w wierze "mleko", a teraz zwyczajną "strawę". W sensie, że wiara rośnie też z człowiekiem i ma swoje prawa. Nie może zostać dziecinna na zawsze, bo nie wystarczy. Masz większe potrzeby niż takie tylko dziecięce. Więc i w modlitwie i w wierze, i w Kościele, Bóg nas prowadzi jakby stopień wyżej, na chwilę puszczając naszą rękę, abyśmy i sami stawiali kroki, a nie zarzucili Mu, że po trzydziestu latach, ciągle mamy problemy rzędu "nie słuchałem mamusi i plułem na chodnik". Jak i życiowe wymagania, tak i wiara nasza powinna wzrastać. A wielu ludziom przychodzi to z trudem, bo czasem zabraknie tych emocji i poruszeń, które wcześniej być może im towarzyszyły.
Jeśli doświadczenie twoich relacji z ludźmi ucierpiało, o czym piszesz, to nie przekreśla Ciebie samej. Ciągle jesteśmy w drodze. I chociaż to zabrzmi może ciut patetycznie, to czego doświadczyłaś, może stać się właśnie Twoją siłą, mocą. Jeśli ktoś nie zasłużył na miłość i obdarowanie swoim postępowaniem, to jest jego strata. Szkoda, że tak to wyszło. Ale nie poddawaj się. Jak to się mówi, każdy ma swoją połówkę. Spotkasz.
Pragnąć wszystkiego? Apostoł Paweł zapodał kiedyś: "Wszystko mogę, ale nie wszystko przynosi mi korzyść". Jest coś w tym. I chociaż życie kusi, żeby brać się za wszelkie możliwe rozrywki i przygody, nie zawsze zadziałają one dla naszego dobra.
Odnośnie do pustej przestrzeni... zaczytałem się kiedyś w dzieła Exupery'ego, tego od Małego Księcia. "Nocny lot", "Ziemia, planeta ludzi", "Twierdza". Odniosłem wrażenie (dość mi bliskie), że właśnie doświadczenie pustyni, samotności, jakiejś trudności wielkiej, stało się dla niego przyczyną delikatnego zrozumienia dla każdej biedy ludzkiej. Więc nie zawsze pustynia jest zła. Czasem tylko trudno czekać.
Bóg jest ciągle blisko Ciebie. Ciągle prowadzi. Nie opuścił ani na moment. On nie myśli po ludzku. Za to broni z całej mocy tych, którzy Mu ufają.
Nie zostawaj sama. Miej przy sobie dobrych przyjaciół, miej zaufanych ludków, z którymi można szczerze pogadać. Odważnie podejmuj swoje zadania, co po zakończeniu szkół wszelkich nie zawsze bywa takie proste.
Modlitwa i wspólnota.
p3o
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|