...

... · Gość

Pomozcie mi zrozumiec cos.... nie potrafie sobie z tym poradzic. Trzy dni temu oklamalam blisko mi osobe. Pare godzin po tym jak sklamalam, stwierdzilam ze strasznie zle mi z tym ze tak zrobilam i postanowailam naprawic wszystko. Przyznalam sie do winy( co bylo strasznie dla mnie balam sie), wytlumaczylam cala sytuacje, prosilam o wybaczenie...
Dzisiaj dostalam wiadomosc od tej osoby zebym przestala sie z nia kontaktowac zebym juz nic nie pisala. Jaki jest sens przyzanawania sie do czegos wcale to nie przynosi ulgi, wrecz przeciwnie jest jeszcze gorzej . Kompletnie tego nie rozumie. Jak nie potrafie przestac o tym myslec, to mnie zaija od srodka. Nie potrafie sie w tym wszystkim odnalessc. Teraz przeywam za granica kompletnie nie moge sie tutaj odnalesc. Nie ma tu zadnego kosciola do ktorego moglabym pojsc sie pomodlic. To nie to samo co w Polsce. Odmawianie rozanca kompletnie nic mi nie pomaga. Odkladam go w polowie modlitwy i placze...

Kicy

Przecież to jest skutek kłamstwa, a nie przyznania się do niego. Jakby nie było kłamstwa to by nie było i braku zaufania. Więc nie pytaj jaki jest sens przyznawania się, tylko jaki jest sens kłamania. Nie ma sensu kłamać. Bo potem trzeba lata budować zaufanie do siebie. Zależy też czego dotyczyło kłamstwo. Czy był to grzech ciężki czy lekki. Jak kłamstwo dotyczyło zdrady małżeńskiej to się nie dziwię reakcji osoby okłamanej. Ale jak drobnej rzeczy to chyba przesadza.